Fala życia

Znów na wodzie się nade mną zamknął fali życia krąg. Znowu wiem prawie na pewno, że nie dotknę Twoich rąk.

A tym razem noc nie przyszła i nie pada wcale deszcz. Blask przesłania tylko myśl ta, że głupim nazwiesz i mnie.

Gdybym nie znał Ciebie wcale, nie był „przyjaciółką Twą”, może jakoś żyłbym dalej, zapomniawszy serca prąd.

A tak – boję się powiedzieć, że zbyt mocno kocham Cię. Bo czy Ty chcesz o tym wiedzieć, skoro nie zakochasz się?

Czy nie zburzę tej przyjaźni, co do dziś łączyła nas? Chyba umrę w tej bojaźni, w końcu mam na miłość czas…

Pierwiosnek

W lutym wiosna do mnie przyszła, nocą słońca zakwitł blask. Wśród szarości dnia zabłysła najwspanialsza z moich gwiazd.

Gdzieś wysoko, poza wzrokiem ja szukałem szczęścia ślad. Nie widziałem, że pod bokiem w barwach tonie śliczny kwiat.

Tylko boję się go zerwać, by nie pękła więzi nić. Boję się pokochać głębiej, no bo – bez przyjaźni żyć??…

Światełko

Gasną światła mego miasta, niespokojni idą spać. W sercu moim myśl narasta, że nie jestem jednak sam.

Znowu w gwiazdach dusz szukają, jakby mało mieli zła. We śnie zagłady czekają, lecz nie dziś się kończy świat.

Nie ja jeden niebo kocham, sam nie jestem w matni tu. Ktoś wraz ze mną nocą szlocha i ktoś inny jest, nad tłum.

Standing by my side of Nowhere

There is dark verge of the light, there is finish of the fight. Sun is setting yellow-gray, it’s the ending of life’s play.

Standing by my side of life, trembling hand with shining knife. All alone, forgotten but it’ll be finished with one cut.

There are whispers of good God, and no people drawing mad. He’s the justice of the world, none of us is being more.

Standing by my side of life, crawling forward into light. All alone, just staring there, where the others have just left.

Wszystko umiera

Drzewa straciły żółte kolory i błękit nieba poszarzał znów. Jesień dodaje latu pokory, a za jej pasem jest zima już.

Ludzie też tracą swoje kolory, w bezbarwną, narkotykową ciecz. Lecz im brakuje tamtej pokory, co chyba jednak powinni mieć.

Jesienne deszcze są bardzo smutne, kropla za kroplą, anielski ból. Prawa przyrody, jakże okrutne, lecz jednak wrócą na wiosnę cud.

Ludzie, pozornie, głośno się śmieją, źrenice wielkie urosły im. Lecz w prawach własnych wnet otępieją i w jednej chwili przestaną żyć…