Mniej-więcej

Więcej, niż zwierzę, mniej jednak, niż Bóg, rozdarty, lecz wierzę, że muszę być tu. Szmaciana kukiełka w teatrzyku gwiazd i patrzą znad szkiełka, jak me życie trwa.

To niezła komedia, jak targa mną los. W ich encyklopediach widnieję pod „klops”. A jestem wyjątkiem od reguł i praw, zwą mnie prapoczątkiem nauki i kłamstw.

Bo gdy piszą książki, jak biegam tu-tam, załatwiam pieniążki, pracuję – ot, tak. Chaotyczne ruchy to dla mnie jest sport, gdy tracę uśmiechy, to dręczy mnie coś.

I czasem wołają ekspertów od spraw, bo się spotykają dwa klopsy – ot, tak. Reakcją nazwali złączenie dwóch dusz, lecz my, niby-mali – miłością i już.

Bezszelestny koniec

Moje życie bezszelestnie traci sens, Już na starcie kończy się bezkresny bieg. Cały ból mój ujął w jeden niemy krzyk, W sercu swoim mnie nie nosi żaden nikt.

Nie odeszłaś, bo nie byłaś przy mnie, gdy W gruzy legły najdrobniejsze moje sny. W Twoim wzroku coś z pewnością było, wiem. Było kłamstwem, lecz je rozpoznałem źle…

Poranek

Widuję Cię codziennie, gdy tylko wstaje dzień. Jedziemy autobusem minutę, może dwie.

Codziennie na przystanku mój wzrok w Twą patrzy twarz. Jak zawsze o poranku, słońca z niej płynie blask.

I chyba nawet lubię spotykać rano Cię. I nawet wiem na pewno, że i Ty kochasz mnie.

Gdy ktoś popatrzy z boku, stwierdzi „dziewczynę masz”. Lecz ja mówię o Bogu, co ma promienną twarz.

Niezauważalny

Nigdy nie dowiesz się o kimś za tobą o krok, kimś kto pokochał cię i upadł w mrok…

Bo mu zabrakło słów na opis tej burzy w nim, bo zbyt mocno czuł, że już jesteś z kimś.

Nigdy nie powiesz nic, gdy zabraknie w szkole go, gdy przestanie żyć, umknie tobie to…

Born to suffer

I’m born to suffer What am I to? Non-frozen patterns On broken glass The say „Don’t worry” But She is silent Almost like skies When I lose faith I live to suffer I cannot kill All frozen souls On this coursed world The say „you’re sick” But I am normal Almost like skies Above my head