Nieprzystosowana

Znałem ją dobrze przez długi czas; Zwykła wysiewać nasiona w piach. A była sama, jak nie był nikt. Nie rozumiałem, że chce tak żyć.

Zawsze wierzyła, że nie ma zła, Ludzie potrafią zachować twarz. Ufała wszystkim, jak mało kto. Im oddawała krew swoich rąk.

Rodzina dawno wyrzekła się, Twierdząc, że córka zgubiła sens. Przyjaciół wielu nie miała znać, Lecz zawsze jednym z nich byłem ja.

Zasiała ziarno w pustyni proch. Dała mu wodę; swój własny pot. Chroniła, dając swój własny cień, Aż kiedyś wzbił się do nieba pień…

Bajka o desperacie

Stał na dachu całkiem sam, jego włosy targał wiatr. Tłum na dole krzyczał: „skocz!” i wiatr też mu w plecy dął.

Zobaczyłem go w tym stanie i się ozwał serca głos. Gdy stanąłem zaraz za nim, wtedy mi powiedział to:

Był szczęśliwy, jak to w bajce, miał dziewczynę, dobry los. I, jak bywa, stanął w walce tam gdzie dobro, a nie zło.

Szybko przestał być lubianym, gdy od kłamstwa odciął się. Rzucił się w głęboką wodę i utracił z oczu brzeg.

Gdy go bili, że nie bije, prześladowcom dawał dłoń. Przebaczył nawet tym ludziom, co sprzedali jego dom.

Był zbyt dobry, to jest pewne, żył jak zjawa gdzieś ze snu. Z zemsty za to, że nie płacił, dziewczynę zabito mu.

„Nie uciekam, tylko wracam tam, skąd siłą wzięto mnie. Ja się na ten świat nie pchałem, więc nie wtrącaj, proszę się”.

Byłem pewien, że zeskoczy, by dokonać własne sny. Pochwyciłem go za rękę i skoczyłem razem z nim.

Powrót

Całe jej życie było pasmem nieszczęść i trosk. Gdy szesnaście lat miała, porzuciła swój dom. Przez wiele lat błądziła, przechodząc z rąk do rąk. A w życia zakamarkach poznała ludzkie zło.

Włóczyła się bez celu; taki wydarzeń bieg. lecz pewnej ostrej zimy ulice przykrył śnieg. Znaleźli ją pod mostem na rozstaju dwóch rzek. Zabrali do ośrodka, gdzie miała znaleźć się.

Najpierw chciała uciekać, lecz srogi prószył mróz. Zaczęła się odwracać w zamknięty świat swych snów. Wtedy poznała jego, nazywali go „Roof”. Tak przypadł jej do serca, że wyznała swój ból.

I wszyscy po kolei wyśmiewać jęli ich. Bo zwykli opowiadać, jak piękne mają sny. Wierzyli w swoje szczęście, pomimo czasów złych. Stracili swój ośrodek, nie mieli z czego żyć.

Poszli więc do kościoła, poprosić choć o chleb. A ksiądz był bardzo dobry, wysłuchał młodych łez. I mówił do dziewczyny, że będzie szczęście mieć: „Posłuchaj tylko głosu, co mówi w duszy Twej”.

Wróciła razem z Roofem w rodzinny, ciepły dom. Wymieniła z rodziną przyjazny uścisk rąk. A chłopak wtedy prosił: „Na zawsze moją bądź”. Pobrali się ze sobą, przerwali pasmo trosk.

Dziś ona jest pisarką, w ośrodku robi Roof. Spełniły się największe z ich pięknych, wspólnych snów. Starają się pomagać tym, którzy cierpią głód, lub tak, jak niegdyś oni, upadną gdzieś na mróz.

Tak łzami dziś zroszone zakwitły w sercu jej Te wiosenne ogrody, pomimo ziemi złej. I stoi w nich wzruszona, bo wreszcie wszystko wie. Rozumie, że to dobro sam Bóg jej dawać chce.

Młodociani następcy

Niektórzy z nich mają zaledwie dziewięć lat. Naoglądali się filmów, poszli słodycze kraść.

Ten chłopiec lat dziesięć niedawno skończył już. Poszedł na cmentarz i zniszczył komuś grób.

Te dwie dwunastolatki nie mogły z trzecią żyć. Wzięły misia z plastiku i zaczęły ją nim bić.

Grupka piętnastolatków alkohol skradła gdzieś. Zakład po pijanemu i stracił życie Grześ.

Cieszy się z tego półświatek przestępczy, świętują nie od dziś. dorastają im MŁODOCIANI NASTĘPCY…

Ślepa naiwność

Wreszcie masz wszystko, co zawsze chciałaś. Dziś przez przypadek porwali Cię.

Dla nich niejedną twarz przybierałaś. Dla nich pragnęłaś odmienić się.

Zawsze sądziłaś, że jesteś sama, nie masz przy boku nikogo swym.

Nie uwierzyłaś, żeś jest kochana. Lecz Oni spełnią najśmielsze sny.

Poszłaś za nimi, zostałaś sama, bo Twych przyjaciół zabili Ci.