Zakup działki – część IV

G dzwonił do urzędu miasta, żeby się spytać czy może już przyszykowali wyrys i wypis. Pani najpierw była zdziwiona że już dzwonimy, bo „pismo dopiero wpłynęło” (hehe, 5 dni = dopiero co), ale potem przełączyła do innej pani, a ta powiedziała, żeby zadzwonić w piątek to może już będzie gotowe.

Po pracy G podjechał też do przyszłych sąsiadów. Ale daleko mieszkają 🙂 W każdym razie, sympatyczni ludzie. Budują się w podobny sposób co my – postawić dom, a potem jakoś go wykończyć pomału. Rozmawialiśmy głównie o przyłączach. Sąsiedzi chcą wiercić studnię i zbudować szambo. W połowie lutego odbierają warunki przyłącza elektrycznego. Ma podobno być budowana nowa trafostacja która podpięta będzie do linii 15kV która jest niedaleko. Na szczęście na koszt Enei 😉

Sąsiad powiedział, że jeśli koszt podpięcia do wodociągu podzielony na 2-3 sąsiadów byłby nie za duży, to też się na to pisze. Zobaczymy więc co powiedzą w wodociągach. W sumie, studnia z własną wodą niegłupia rzecz, np. podlewanie ogródka jest prawie za darmo wtedy 🙂 G zastanawia się też czy nie zbudować przydomowej oczyszczalni ścieków.

Zakup działki – część III

Kto oglądał „Dwanaście prac Asteriksa”, wie czym jest „dom, który czyni szalonym”. Kto załatwiał coś w polskich urzędach, też to wie.

G pojechał rano do urzędu miasta, żeby złożyć wniosek o wypis i wyrys z planu zagospodarowania miasta. Mimo że jest to kwestia skserowania kilku stron z dokumentu (który po południu G znalazł nawet w PDFie w sieci, tyle że z nieczytelnymi mapkami) – urząd nie robi tego od ręki. Ba, ma na to 30 dni. No ale babka w okienku powiedziała, żeby „już” po tygodniu się dowiadywać.

G był jednak uparty i postanowił zajrzeć do planu – bez wypisu, tylko zajrzeć – na miejscu. W informacji skierowali go do okienka 39, a tam się okazało że nasza działka to nadal łąka (swoją drogą, mapa w okienku 39 to ta sama, którą G kupił wczoraj za 93zł). Pani z okienka 39 skierowała G z powrotem do informacji. Tam skierowali go do pokoju jakiegoś tam na III piętrze. No O.K., G pojechał tam i… dowiedział się że pokój na III piętrze przyjmuje interesantów tylko w poniedziałki. Informacja o tym nie wie :> Ale kolejna (trzecia już) osoba skierowała G do pokoju na II piętrze. A tam skierowali go do pokoju 209.

Pomijając, że z 15 minut G siedział i czekał, aż pani z pokoju 209 skończy telefonicznie rozmawiać z jakimiś znajomymi (oddajmy jej tyle, że na temat budownictwa), przynajmniej czegoś się tam dowiedział.

Otóż przez naszą przyszłą działkę jest wytyczony pas zieleni izolacyjnej. Szerokość minimum 12 metrów! Nie dość że na naszej ziemi, to jeszcze sami musimy nasadzić drzewa!!! Noż k…

Dlaczego tak jest, pani już nie wiedziała, bo plan kończy się na tymże pasie. Czy za nim, a tuż obok naszej działki, będzie autostrada, fabryka boeingów czy kopalnia – nie wiadomo.


G znalazł w internecie bieżący plan i kupę dokumentów co do różnych przeznaczeń działek w Wielgowie. Najpierw okazało się, że to oczyszczalnia ścieków. Potem – już lepiej – że tylko przepompownia (przepompownię miałem obok siebie w Dąbiu i była cicha, i nieśmierdząca). W końcu – że ten pas zieleni ma tylko funkcję wiatrochronną.

Tak więc jest postęp – nie będziemy mieli pod nosem śmierdzących czy hałasujących obiektów. Ale do jasnej cholery, kto wymyślił żeby 1/4 działki komuś zasadzać na jego koszt lasem??


Wieczorem zadzwonił pośrednik (G dzwonił do niego powiedzieć co znalazł w planie zagospodarowania). Podobno ma tam powstać luksusowe osiedle i dlatego developer sobie zażyczył zieleni izolacyjnej (ciekawe gdzie trzeba „posmarować”, żeby z takiego powodu mieć specjalny projekt w planie). No ale problem jak dla mnie zostaje – czemu przez naszą działkę?? Pośrednik uspokaja, że to źle wytyczone jest. Ale jak na piśmie tego mieć nie będziemy, to nie wierzymy 🙁

Zakup działki – część II

Rano G pojechał do Miejskiego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej (w Szczecinie jest on w budynku urzędu miasta), żeby zdobyć mapy geodezyjne okolic naszej działki.

Przeżył szok.

Załatwił to praktycznie od ręki (czekał 10 minut), a pan w geodezji nawet mu poopowiadał co i jak we wniosku napisać co do dostępu działki do drogi publicznej, itp. Z drugiej strony – 94zł za 10 minut pracy urzędu, na który już płacimy w podatkach, to też trochę lipa. No ale niech im będzie.

Po południu zadzwonił pośrednik. Dał nam namiary na sąsiada, który zaczyna budowę na wiosnę, więc będziemy mogli się dogadać co do doprowadzenia mediów. Powiedział też, że prawie na pewno działka jest już budowlana. G sprawdził w internecie i… faktycznie jest 😀 Hurra!

Daje nam to łatwiejszą rozmowę z bankiem oraz zwalnia z załatwiania warunków zabudowy. Wystarczy teraz wypis i wyrys z planu zagospodarowania. G spróbuje załatwić je jutro. Niepotrzebnie płaciliśmy aż tyle za mapki. Wystarczyło wziąć te do przyłączy.

Dzwoniliśmy do przyszłego sąsiada. G umówił się z nim na poniedziałek, żeby porozumieć się w sprawie doprowadzenia mediów do obu działek. Póki co wszystko idzie dosyć łatwo.

Okazuje się też, że mamy sporo nieoczekiwanych „znajomości” – ojcowie dwóch kolegów G z pracy zajmują się wykończeniami i instalacjami, kuzyn innego z kolegów ma firmę budującą domy szkieletowe, ciotka kogoś jeszcze innego jest architektem… Zawsze to łatwiej zasypywać pytaniami kogoś poleconego 😉

Zakup działki – część I

Podjechaliśmy do pośrednika i spisaliśmy umowę rezerwacyjną na zakup działki, co wiązało się z zapłaceniem tysiączłotowego zadatku. Umowa mówi o tym, że pieniądze te przepadną, jeśli z naszej winy nie dojdzie do transakcji. Dostaliśmy nr obrębu i działek (okazało się że ten teren to dwie przyległe działki), więc możemy wystąpić o warunki zabudowy do urzędu miasta (w mniejszych miejscowościach załatwia się je w gminie). Działka jest rolna i nie ma planu zagospodarowania więc musimy je załatwić.

Zrezygnowaliśmy ze sprawdzania księgi wieczystej, bo odpowiedzialność za stan prawny działki spada na sprzedawcę i pośrednika – w umowie będzie odpowiedni zapis.

Przy okazji dostaliśmy dobrego newsa, bo właściciel powiedział pośrednikowi, że działka jest już oficjalnie budowlana; pośrednik ma to sprawdzić i da nam znać, czy faktycznie tak jest.

G zadzwonił do urzędu miasta żeby się wypytać co i jak. Wniosek o warunki zabudowy z internetu ma bowiem dłuuugą listę załączników do złożenia. Okazuje się, że jak nie ma planu zagospodarowania, a Wielgowo nie ma takiego zgodnie z tym, co powiedziała urzędniczka, to niestety trzeba te wszystkie pierdoły podać. Poza mapkami możemy jakoś to sami napisać (że nie będzie nasz dom szkodził środowisku, czy ile będzie zużywał energii i wody). Jutro – misja mapki.