W górską noc

W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł pewien ktoś. Niebo w gwiazdy stroi się, wkoło szum wiekowych drzew.

Smutna cisza w uszach grzmi, ktoś się bardzo przejął tym. W oku błyszczy srebrna łza, odbite w niej światło gra.

W dole latarenki miast, w górze milion mruga gwiazd. Ktoś cierpiący widzi je, serce się na strzępy rwie.

Gdzieś w oddali mieszka ta, którą biedak kocha nasz. Teraz jednak bez niej jest, sam z zapartym tkwi tu tchem.

Smutna cisza w uszach grzmi, nikt nie przejmie się już tym. Ktoś w bezruchu w górach trwa, zastygła już srebrna łza.

Uśmiech błyszczy w oku, i chyba ma ktoś piękne sny. Rękę jego anioł wziął, odeszli daleko stąd.

W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł inny ktoś. Niebo w Księżyc wtula się, wkoło szum tajemny drzew…

W anielskich ramionach

Może dziś zamknę oczy na zawsze. W objęciach anioła ukoję mój ból. Świat się stanie dla mnie jak najdalszy. W cieniu znikną tęsknota i znój.

To nieważne, co o mnie powiedzą. Tak naprawdę, to nie znał mnie nikt. Me anioły mnie teraz prowadzą Tam, gdzie będę w miłości już żył.

Cóż mnie trzyma tu, na tej Ziemi? Czy bolesny przyjaciół mych brak? Ja i anioł mój zbyt dobrze wiemy Że i Anna nie w sercu mnie ma.

Co mam zrobić, bym zamknął me oczy I nie otwarł ponownie już ich? Mój aniele, ja ciebie tak proszę Weź mą rękę i spraw, żebym znikł…

If someone cried

My life suddenly fades to black. Noone supports me, I have no luck. My friends keep telling me I will go through. But I don’t trust them, they ain’t no truth.

My life draws circle just one more time. Sometimes I even cannot rhyme. The world is closing in without me. I have no strength, I will not fight it.

My life will finish, but not right now. I’d wish to die, I don’t know how. I am afraid what it would be if someone cried because of me…

Serca z betonu

Miałem szczęście przeogromne i miłość. Codziennie słonecznie i przepięknie było. Miasto kwitło, bieliły się ulice, W wiosennym zenicie toczyło się życie.

Nagle prysły radosne te nadzieje. Pomimo dni wiosny nadeszły zawieje. Przyjaciele rozpłynęli się nagle I ustały wiatry, co dęły w me żagle.

Oszukany, szukałem w nich ratunku. Nie znalazłem w żadnym najmniejszym uczynku. Samobójcy serce pęka i tonie, A oni swe serca odlali w betonie…