Lampa

Znów nie mogłem zasnąć długo, srebrne gwiazdy znów się śmiały. Nawet księżyc do mnie mrugnął, po czym w chmury wpłynął cały.

Dosyć miałem tego świata, jego krzyku, bólu, świateł. Pobiegłem, gdzie moja chata; z marzeń zbudowałem chatę.

Zapaliłem lampę naftą, rozświetliła wnętrze moje – taką dziwnie ciepłą barwą – dając światła blask przyćmiony.

Otworzyłem okna chaty, wpadł do środka zapach lasu. To nie to, co miejskie kraty, smog i głuchota hałasu.

Usłyszałem własny oddech, bicie serca też poczułem. Przepadłem, jak kamień w wodę, nawet myśli przytłumiłem.

Szkoda mi drewnianej chaty, ktoś nie lubił jej i spalił. W jakie umknę teraz światy? Co z mą lampą zrobię dalej?…

Ślepiec

Podszedł do mnie kiedyś człowiek. W chudej dłoni trzymał laskę. Czarną czapkę miał na głowie, oczy nie świeciły blaskiem.

Pomyślałem: „Biedny facet! Nigdy nie zobaczył słońca.” Bo przede mną stanął ślepiec, który trwał tam już do końca.

Wtem się ozwał w takie słowa: „Naiwność Twą wiarę broczy, że postrzega tylko głowa, mogą widzieć tylko oczy.”

Zapytałem: „Cóż innego, gdyś jest zmysłów pozbawiony? Czy widziałeś gdzieś ślepego, jak tkwi w pejzaż zapatrzony?”

On nie zraził się zupełnie, tylko mówił słowa mądre: „Na języku smak masz pewnie, a nie czujesz nic żołądkiem.

Krajobrazy widzisz duszą, oczy widok tylko karmi. Malarze widzieć nie muszą, muszą tylko czuć coś na dnie.

Ci, co widzą, widzą wady, wyobraźnia czyni zalet. Ślepiec nie ma tej ogłady, która oczom daje zamęt.”

Zrozumiałem wtedy prawie, że wzrok wadą jest, nie darem.

Pomiędzy

Skończyło się uczucie tak nagle, jak zaczęło. To dla mnie coś nowego, a serce odetchnęło.

Znów czekam na tę miłość, co iskrą błyśnie dla mnie. Czekam na tę jedyną, co z nieba tutaj spadnie.

Dziś jestem gdzieś pomiędzy przeszłością a przyszłością. Włożony między kartki z nicością i miłością.

Nie piszę nawet wierszy o tym, jak miłość ginie. Tak – chyba uwierzyłem, że ona zawsze żyje.

Bunt

Nie mogę znieść niewoli, chcę wyrwać się z Ich szponów. Lecz mój bunt bardzo boli z rąk panów profesorów.

Czy nikt tego nie widzi, że cały świat się wali? Czy nikt się zła nie brzydzi? Czy wszyscy tacy mali?

Nikt niczego nie zmienia, już wszyscy zastraszeni. Czyż taka ma być cena życia na pięknej Ziemi?

Chcę zmienić dziś to wszystko, nie mów, że nie dam rady. W sercu płonie ognisko i mózg nie od parady…