Niedoszły list pożegnalny

Kolejna Ty znów minęła z dala mnie. Znów jedna z gwiazd spłynęła, budząc gniew. Tak naprawdę, nie powitał mnie dziś nikt. Złudny czar raz kolejny jeszcze prysł.

W oku mym, jak w zwierciadle obraz lśni. Patrzą weń, widząc własny obraz zły. Biją, bo to odbicie drażni wzrok. Zniszczą mnie, taki ich następny krok.

Brak mi sił i nie podał ręki ktoś, Komu też już od dawna było dość. Czy to dzień, czy nastała znowu noc? Nie wiem sam, bo zegarem rządzi błąd.

Niby uśmiech, ale cóż to jest za gest? Przecież dusza się na strzępy moja rwie. Umrzeć? Tylko po co ginąć, gdy Nie zapłacze nad mym grobem po mnie nikt?

Naprzeciw

Czuję, że coś od środka mnie rozpiera. Wewnętrzny głos radością onieśmiela.

Nie wiem, czy wiem, co we mnie dziś wstąpiło. Lecz chyba gniew pewnością zastąpiło.

I cały świat mnie nigdy nie powstrzyma. Najgorszy czas ze spokojem przetrzymam.

Głęboki wdech, spojrzenie zamieszane. Wypinam pierś i idę gdzieś w nieznane.

Nieuchwytna

Ty… Mak pośród róż, cisza wśród burz, marzenie, Ty… Kroplą, gdy śnieg, płatkiem, gdy deszcz, jak inna, Ty… Dobro wśród zła, mrok pośród dnia, gdy nocą jak blask. Ty… Me ukojenie, me upojenie, moje natchnienie, Ty… Biel pośród barw, zwiewna jak mgła, olśnienie, Ty… Kwiat pośród ziół, roztapiasz mróz swym tchnieniem. Ty… i tylko Ty, ma bezimienna, tkanino zwiewna i nieuchwytna…

Watching swans

I was watching swans when I thought of one I left. She was nothing more than not loving thorn anyway. „Still the one I love” was the song about on radio. But I’ve had enough of platonic love anymore! And I thought, I feared that there’s noone near at all.

Then for dances I’ve gone in country unknown t’have some fun. And I danced with some girl I did not know but who cares? She was only one who did want t’have fun just with me. Didn’t know her much but I loved her touch in my hand. There was not a word that between we swap what a feel! And then in her arms for just little while was so warm.

Now I think of her it’s ironic, there she’s just left…

Wiara

Gdy nastaje czas pożegnania, żółkną liście, spada śnieg. Kiedy nie ma już nic do dodania i niepewny każdy dech.

Popatrz w niebo i zobaczysz, że promień słońca wciąż przebija się. Nawet kiedy biały pada puch, smutek, radość – wolą dusz.

Nawet kiedy przyjdzie umrzeć i pod śniegiem zwiędnie kwiat, pozwól swemu sercu ujrzeć, że Was złączy nowy świat.

Dotrwaj wiosny i zobaczysz, że kwiat znów kwitnie wraz z zielenią drzew. Nawet gdy przychodzi czasem śmierć, życie kwiatem, duszą jest.