Pomiędzy

Skończyło się uczucie tak nagle, jak zaczęło. To dla mnie coś nowego, a serce odetchnęło.

Znów czekam na tę miłość, co iskrą błyśnie dla mnie. Czekam na tę jedyną, co z nieba tutaj spadnie.

Dziś jestem gdzieś pomiędzy przeszłością a przyszłością. Włożony między kartki z nicością i miłością.

Nie piszę nawet wierszy o tym, jak miłość ginie. Tak – chyba uwierzyłem, że ona zawsze żyje.

Bunt

Nie mogę znieść niewoli, chcę wyrwać się z Ich szponów. Lecz mój bunt bardzo boli z rąk panów profesorów.

Czy nikt tego nie widzi, że cały świat się wali? Czy nikt się zła nie brzydzi? Czy wszyscy tacy mali?

Nikt niczego nie zmienia, już wszyscy zastraszeni. Czyż taka ma być cena życia na pięknej Ziemi?

Chcę zmienić dziś to wszystko, nie mów, że nie dam rady. W sercu płonie ognisko i mózg nie od parady…

Próżnia

Gdy miłość ma ustaje, przestaje widzieć serce. Znów widzą tylko oczy. Ja wcale tego nie chcę!

Chmura zła tego świata wisi cała nade mną. I znów straszne koszmary po nocach śnić się będą.

Nie chcę żyć bez miłości, zbyt wiele widzą oczy. To wszystko coraz gorsze, krew ludzkie dłonie broczy.

Aż wstyd być człowiekiem, niby nie wszyscy tacy. Lecz jednak ktoś zabija, a ja chcę żyć inaczej.

Zakochać mi się trzeba i nie czuć nic już więcej, niż tę drugą osobę i w dłoniach ciepłe ręce…

Na krawędzi

Otacza mnie tłum, a jestem tu sam. Harmider i szum, a we mnie coś gra. Tam prawda, tu fałsz tu krzyżują się. To dobre Ci dam, zostawię to złe.

Otacza mnie tłum, a serce się rwie, samotne jest tu, brakuje mi Cię. Tam światło, tu noc, nie krzyżyją się. Nade mną jest mrok, nad nimi jest dzień.

Samotny jak pień w lesie pośród drzew. Mój krótki cień i światło mi mieć. Tam Ty, tutaj ja, nic wspólnego wciąż. A dobroć Twa dotyka mych rąk…