Bez morału

Otacza mnie tłum beznadziejnie pustych głów. Przekrzykują się nawzajem i nie skąpią ostrych słów. Mam układy ze wszystkimi – jednych kocham, drudzy mnie kupili…

Beznadziejne położenie w epicentrum wszelkich burz. Ku nicości urodzony, zawieszony pośród mórz. Jedne płyną lekkomyślnie, drugie – piękne, lecz czar pryśnie…

Ustawiony do kolejki po papierek końca szkół. Gdyby nie zrządzenie losu, nie zastałabyś mnie tu. Teraz słyszę cichy szept: wtedy nie byłoby źle…

I rozdarty, bo myślący, nie zaś głupi, jak ten but. Kiedy rozum mój otwarty, to zbyt wiele muszę czuć. Bez morału kończę wiersz – sam dopowiedz, co tam chcesz, albo obróć w pusty śmiech…

Pełen krąg

Życie me zamknęło pełen krąg. Budzę się pośród nieludzkich ich rąk. Ze szklanek grad posypał się złych burz. Wcale się żyć mi nie chce dłużej już.

Ludzi tłum mnie opuścił jeszcze raz. Jeszcze raz tu zostałem całkiem sam. Dokąd pójść, gdy na wszystkich drogach kurz? Wcale się żyć mi nie chce dłużej już.

Jeszcze raz wzrok czyjś oczy musnął me. Jeszcze raz każde poszło sobie gdzieś. Ciągle jest tutaj przy mnie Święty Duch, chociaż żyć mi się nie chce dłużej już.

Niedoszły list pożegnalny

Kolejna Ty znów minęła z dala mnie. Znów jedna z gwiazd spłynęła, budząc gniew. Tak naprawdę, nie powitał mnie dziś nikt. Złudny czar raz kolejny jeszcze prysł.

W oku mym, jak w zwierciadle obraz lśni. Patrzą weń, widząc własny obraz zły. Biją, bo to odbicie drażni wzrok. Zniszczą mnie, taki ich następny krok.

Brak mi sił i nie podał ręki ktoś, Komu też już od dawna było dość. Czy to dzień, czy nastała znowu noc? Nie wiem sam, bo zegarem rządzi błąd.

Niby uśmiech, ale cóż to jest za gest? Przecież dusza się na strzępy moja rwie. Umrzeć? Tylko po co ginąć, gdy Nie zapłacze nad mym grobem po mnie nikt?

Naprzeciw

Czuję, że coś od środka mnie rozpiera. Wewnętrzny głos radością onieśmiela.

Nie wiem, czy wiem, co we mnie dziś wstąpiło. Lecz chyba gniew pewnością zastąpiło.

I cały świat mnie nigdy nie powstrzyma. Najgorszy czas ze spokojem przetrzymam.

Głęboki wdech, spojrzenie zamieszane. Wypinam pierś i idę gdzieś w nieznane.

Nieuchwytna

Ty… Mak pośród róż, cisza wśród burz, marzenie, Ty… Kroplą, gdy śnieg, płatkiem, gdy deszcz, jak inna, Ty… Dobro wśród zła, mrok pośród dnia, gdy nocą jak blask. Ty… Me ukojenie, me upojenie, moje natchnienie, Ty… Biel pośród barw, zwiewna jak mgła, olśnienie, Ty… Kwiat pośród ziół, roztapiasz mróz swym tchnieniem. Ty… i tylko Ty, ma bezimienna, tkanino zwiewna i nieuchwytna…