Bezszelestny koniec

Moje życie bezszelestnie traci sens, Już na starcie kończy się bezkresny bieg. Cały ból mój ujął w jeden niemy krzyk, W sercu swoim mnie nie nosi żaden nikt.

Nie odeszłaś, bo nie byłaś przy mnie, gdy W gruzy legły najdrobniejsze moje sny. W Twoim wzroku coś z pewnością było, wiem. Było kłamstwem, lecz je rozpoznałem źle…

Poranek

Widuję Cię codziennie, gdy tylko wstaje dzień. Jedziemy autobusem minutę, może dwie.

Codziennie na przystanku mój wzrok w Twą patrzy twarz. Jak zawsze o poranku, słońca z niej płynie blask.

I chyba nawet lubię spotykać rano Cię. I nawet wiem na pewno, że i Ty kochasz mnie.

Gdy ktoś popatrzy z boku, stwierdzi „dziewczynę masz”. Lecz ja mówię o Bogu, co ma promienną twarz.

Niezauważalny

Nigdy nie dowiesz się o kimś za tobą o krok, kimś kto pokochał cię i upadł w mrok…

Bo mu zabrakło słów na opis tej burzy w nim, bo zbyt mocno czuł, że już jesteś z kimś.

Nigdy nie powiesz nic, gdy zabraknie w szkole go, gdy przestanie żyć, umknie tobie to…

Born to suffer

I’m born to suffer What am I to? Non-frozen patterns On broken glass The say „Don’t worry” But She is silent Almost like skies When I lose faith I live to suffer I cannot kill All frozen souls On this coursed world The say „you’re sick” But I am normal Almost like skies Above my head

O sobie samym

Siedzisz w kącie i gniew cię rozpiera, że już nie możesz poradzić nic. Trzymasz nóż w ręku, lecz nie umierasz, nie dzisiaj jeszcze, choć nie chcesz żyć.

Spadłeś na dno i, choć nie bolało, gorzko zakląłeś na cały świat. Bo już niejeden raz tak się stało, że przyjaciela płomyczek zgasł.

Masz im to za złe, że nie chcą pomóc, nie chcą ci podać ręki – ot, tak. Patrzysz z daleka, podają komuś, bezczelnie patrząc w twą smutną twarz.

Lecz czy ty im w potrzebie pomogłeś? Czy poświęciłeś swój cenny czas? Dałeś im życie, wtedy, gdy mogłeś? A jeśli powiesz na wszystko „tak”??