Spotkanie pod Mleczną Drogą

Nad spokojnym polskim morzem Skrzydła rozpostarła noc. Światło latarni w Niechorzu Rozświetlało każdy krok.

Lśnił w Twych oczach blask ogniska, Delikatny dmuchał wiatr. Odnalazłem w Tobie przystań, Bałtyk śpiewał szeptem fal.

Usiedliśmy tam, na plaży, Dotknęliśmy dłoni swych. Teraz, co się tylko zdarzy, Chcę przy Tobie zawsze być.

Taki, jak wy

Przez wielki świat tonący w złości, depcząc po skrawkach szyb rozbitych, szedłem szukając gdzieś miłości… Lecz prędzej spotkałbym kosmitę.

Wśród brudnych ulic, szarych dzielnic, przez miasta pełne pustych domów brnąłem przed siebie krokiem chwiejnym, by u bram celu umrzeć znowu.

Przez wszechobecną niemal przemoc, spychając słabszych na pobocze, przedarłem się, sam nie wiem, czemu w miejsce pozornie tak urocze.

W tysięczny tłum wnikam powoli, gdy świadomości nagłym błyskiem dociera coś, co bardzo boli – ja jestem taki, jak wy wszyscy…

Less than it gets

It’s less than a feeling But more than a thought It’s starting to hurt me Deny I cannot

I fly in a shuttle My round in the skies It’s still same blue planet I can’t help but cry

That I was too naive I have known for years And though it’s all past now I cannot forget

You’re less than a feeling That is for now, yet Cause when I am with you Much further it gets

I’m quite much as troubled As am I confused But you just don’t worry – To ache I’ve got used.

Say it’s alright

I need some presence To light up the darkness That surrounds me. I need few fingers To entwine around mine When I fall from that verge. I’m so alone here No-one’s close, nobody’s with me, I’m in the abyss. Is it a black hole? Can’t I get away from here And face events beyond the horizon? I’m feeling nothing so deeply That it almost feels love When slightly touched by anyone… by you? Is my emptiness Reaching the higher frontier Or do I feel desire? It’s nothing good, I guess Cause my heart’s been cut from the source… Well, it dried out, anyway. So, where am I going now? Not too far, nor close with you Nor anyone else, I bet. Just need some presence To embrace me warmly And say… „It’s alright…”

Wyraz mojej niechęci

Świecę zdmuchnął górski wiatr, Choć nie zapaliłem jej. Wątły płomyk zbladł i zgasł, Brakło obecności Twej.

Noc, jak dawniej, skryła mgłę, Pętlę znów zakreślił czas. Zagubiłem, kotuś, Cię W jednym z migoczących miast.

W przewidzianej pełni był Pewnie Księżyc za tą mgłą. Nie widziałem, jak Ci lśnił; Przyjemniejsze sprawy są.

Tuż nad ranem zbudził dzień Grą swą pośród rosy kos. Nawet nie wspomniałem Cię, Jakież miłe było to!

Wyruszyłem pośród skał, Odnalazłem radość znów, Zaś Jej uśmiech nawet trwa Gdy Twój Księżyc stuknie w nów.