Przy ognisku

Połóż ręce na mym sercu –
ogrzej swe skostniałe dłonie.
Ono na spotkanie z Tobą
niespokojnym ogniem płonie.

Wejdź do środka, nie stój sama
na tym zimnie, zmarzniesz w śniegu.
Przed Tobą otwarta brama
do królestwa przebiśniegów.

Zajmij miejsce przy ognisku,
usiądź tutaj, tu koło mnie.
Ciepło płoną w palenisku
zdradnych uczuć czułe ognie.

Ucisz słowa, które krzyczą,
wiem już, co chcesz mi powiedzieć.
Prawdziwe uczucia milczą,
sami chcemy o nich wiedzieć.

Połóż rękę na mym sercu –
ogrzej swe skostniałe palce.
Czuję w ich lekkim dotyku,
że wygrałem w mojej walce.

Rozważania Hamleta o życiu

„Być, albo nie być?
Oto jest pytanie…”
I ja Tobie nie odpowiem na nie.
Bo jeśli być,
to po co i dlaczego?
A jeśli nie – to cóż z myślenia mego?
Bo być oznacza myśleć,
zaś niebyt – bezrozumny.
Być, jeśli można być z bycia swego dumnym.
Być to nie umierać,
a nie być – się nie rodzić.
A gdybyś dostał wybór – cóż byś, człowieku, zrobił?
Bo skoro już wybierasz,
to myślisz w tymże geście.
A skoro właśnie myślisz, to przecież właśnie jesteś!

„Cierpienia młodego Wertera…

…jako materiał do rozważań
dla współczesnego nastolatka”

Powieszę się.
Odbiorę sobie życie, tak jak on.
Na przekór dziewczynie, która mnie nie zna,
choć może byliśmy razem.

Umrę.
Zadzwoni w wieży dzwon.
Pomimo grobu agonia będzie trwać,
gdy zimnem mnie obdarzy.

Bohater.
Nietrudno nim być na papierze
lub pewnie idąc na śmierć,
samemu z tą decyzją.

Buntownik.
Też mógłbym trwać w tej wierze,
serce odważne mieć
i siedzieć nad walizką…

Lampa

Znów nie mogłem zasnąć długo,
srebrne gwiazdy znów się śmiały.
Nawet księżyc do mnie mrugnął,
po czym w chmury wpłynął cały.

Dosyć miałem tego świata,
jego krzyku, bólu, świateł.
Pobiegłem, gdzie moja chata;
z marzeń zbudowałem chatę.

Zapaliłem lampę naftą,
rozświetliła wnętrze moje –
taką dziwnie ciepłą barwą –
dając światła blask przyćmiony.

Otworzyłem okna chaty,
wpadł do środka zapach lasu.
To nie to, co miejskie kraty,
smog i głuchota hałasu.

Usłyszałem własny oddech,
bicie serca też poczułem.
Przepadłem, jak kamień w wodę,
nawet myśli przytłumiłem.

Szkoda mi drewnianej chaty,
ktoś nie lubił jej i spalił.
W jakie umknę teraz światy?
Co z mą lampą zrobię dalej?…

Modlitwa Dantego

Gdy las ciemny nagle wyrósł
Wszystkie ścieżki zarosły już
Dumni księża mówią „nie można inaczej”
W kamień zakląłem swój ból
Nie uwierzyłem, bom nie mógł zobaczyć
Bo przyszłaś do mnie w czarną noc
Gdy świt zdawał się straconym
Swą miłość ukazałaś mi w świetle gwiazd

Zapatrz się na ocean
Utkwij wzrok w toni tej
Gdy noc nie chce się skończyć
Ty pamiętaj mnie

Wtedy góra tuż wyrosła
Głębią studni żądzy głód
Z fontanny tej przebaczenia
Poza ogień i lód

Zapatrz się…

Skromną ścieżkę dzielimy, sami
Lecz wątłość serca znasz
Och, pozwól skrzydłom twym wzlecieć
By dotknęły twarzy gwiazd
Tchnij życiem w to drżące serce
Podnieś welon strachu swój
Weź nadzieje zlane łzami
Wzlećmy ponad ten ziemski znój

Zapatrz się…

Loreena McKennitt – Dante’s prayer