Zmrok na przełęczy

Spójrz: w oddali błyszczą światła, miasto składa się do snu. Słyszysz? Świerszcze z cicha grają kołysankę starych gór.

Noc zapadła, nad lasami rozciągnęła skrzydła swe. Stare drzewa z cicha szumią, liście pieści wiatru dech.

Spójrz: na niebie złote gwiazdy, a nad nimi dobry Bóg. Znów nie mogę z Tobą zasnąć, bo sam całkiem wszedłem tu…

Above

All the pity by my side I am killed I cannot die I have been there – always felt Like it all was big mistake

Oh what a misunderstanding Oh what a swamp we’re defending

All the bad is by my side People walking by – goodbye I’m not there now what a feel ‚Cause I’m still alive and still

Oh what a misunderstanding I left What a swamp you’re defending to death Endless death

Until sun again will rise ‚Till I’ll be in paradise You’ll feel badly smelling breath It will be your sudden death

Oh what a quick end Of the big mistake What a time for death What a lovely day!

Spotkanie

Słońce… Stoję pośród skał, między nimi wiatr, jestem sam… Woda… Potok szumi gdzieś, wznieś się, orle, wznieś, jestem tam… Ziemia… Stoję pośród traw, żółto kwitnie kwiat, polana… Niebo… W chmury strzela szczyt, mój smutek już znikł, spotkania… Ludzie… Gwar ich dawno ścichł, tu nie cierpi nikt, „dzień dobry”… Jestem… Cisza górskich dróg, cichy szmer mych gór mnie zmogły…

Raft

I’m a little raft drifting through the endless sea. Loaded with the cruel craving, I’m about to sink.

People are like vicious storm throwing thunders hard. Dark clouds of them don’t let show navigation stars.

You’re my only little breeze blowing in my sails. Strange’s that kind of lovely feel You’re the right to fall.

Kiedy łamie się przestrzeń

Kiedy jest mi źle, kantem cały świat, ludzie śmieją się, a wiatr smaga twarz, kiedy jestem sam, nie kocha mnie nikt i samotność trwa przez te szare dni, gdy bezsilność i zmywa słowa deszcz, gdy nie widzisz nic, ignorujesz mnie, gdy przyjaciół brak na rozstaju dróg, gdy się kończy czas, grunt znika spod nóg, przestrzeń łamie się i zapada zmrok, gdy opływa Cię ta bezbarwna noc, kiedy nie chcę żyć, wszystkiego mam dość, kiedy pęka nić niczym zwykły włos, mrużę oczy me i zaciskam pięść, widać Bóg tak chce największym ze szczęść.