Zaufam

Dokąd pójść, gdy we krwi tonie świat? Skąd brać wzór, gdy „ti-wi” nawet zbladł? Jak kochać, gdy zdradza własny brat? W co wierzyć, gdy przestał szumieć wiatr?

Co mówić, gdy słowa tracą sens? Gdzie płynąć, gdy niewidoczny brzeg? Jak wytrwać, gdy się osiągnie kres? Jak słuchać, gdy śmierci pragnie szept?

Gdzie uciec, gdy zakażą nam żyć? Czym skleić pękniętą cienką nić? Dać wiarę? A cóż zostaje mi? Zaufam. Tak pewnie ma już być…

Wróć

Myślą krążę wokół ciebie, wzrok mój szuka dziury w niebie. Me wspomnienia płyną ciurkiem, jak te małe, białe chmurki.

Myślę, jak to będzie latem, wzrok mój pada między kwiaty. Pojedziemy w Karkonosze, tylko ciebie tam zaproszę.

Tak już jest, że ciebie kocham, gdzieś na dachu widzę kota. Jesteś pierwsza i jedyna zapisana mi dziewczyna.

Chciałem pytać, czy wzajemnie, odjechałaś gdzieś ode mnie. Możesz mnie nie kochać wcale, tylko wróć, bądź ze mną dalej…

Spokój w sercu

Mogą mosty wszystkie spłonąć, może wszystko pokryć kurz. Mogą prawdy i utonąć w nieprzebytej toni mórz.

Mogą zburzyć wszelkie wzory, moralność obrócić w pył. Mogą zblednąć i kolory, które dają innym żyć.

Mogą łzy się kręcić w oku, mogą wtopić się i w deszcz. Ty mi dajesz w sercu spokój, przyjaciółko – kocham Cię…

Od nowa

Tragiczna zaiste jest moja sytuacja, już nie wiem, gdzie kłamstwo i nie wiem, gdzie racja. Rozdarty pomiędzy opinię i spokój, nie mogę się życiu przyglądać gdzieś z boku. I krwawię kochając, lecz łaknę miłości, tak czasem najtrudniej, a czasem najprościej. Znajomych oceniam za bardzo dokładnie, bo boję się znaleźć wraz z nimi gdzieś na dnie. I nie mam przyjaciół na całym tym świecie, więc żyję samotnie na „odludzkiej” diecie. W jedynej osobie, co mnie zrozumiała, się zakochałem, bo wszak jest wspaniała. I boję się zrobić choć krok w swej bojaźni, bo boję się zniszczyć kwiat naszej przyjaźni. I tak każdy dzień mnie boli od nowa, i choć krzyczę, na papierze milczą słowa…