Pragnę cię

Nie potrzeba wiele mi, mogę obejść się niczym. Z życia błogosławieństw mych. Ważniejsza jesteś mi ty. Mam wszystko, czego chcę Gdy przychodzi kochać cię. Jesteś mą przyczyną, Moją prawdą ty.

Pragnę cię jak wody, Wiatru, deszczu. Pragnę cię jak łaski Niebieskich wrót. Wolność w twych ramionach jest Która niesie mnie. Pragnę cię.

Jesteś wiarą, która Dodaje mi sił. Miłością, co od wichrów Ratuje mnie złych. To takie niezwykłe Po prostu cała ty. Nie umiem uciekać Zbyt daleko już dziś.

Pragnę cię jak wody, Wiatru, deszczu. Pragnę cię jak łaski Niebieskich wrót. Wolność w twych ramionach jest Która niesie mnie. Pragnę cię.

Moja opowieść

  • PROLOG – Nie odpowiem mądrze, jeśli znowu spytasz mnie, Co ja w Tobie widzę i dlaczego kocham Cię. Choć się boisz rozmów bez przycisku „rozłącz-dość”, Spiszę swoje słowa. Zaraz Ci opowiem coś.

  • INWOKACJA – Patrząc obiektywnie, gość jest ze mnie całkiem zdrowy. Zastrzeżenia budzi jedynie stan mojej głowy. Nie wiem, jak to nazwać, co zawładło każde słowo. Ujmę więc to krótko – szaleję za Tobą.


Pytasz, czego chciałbym, a ja kręcę szczerze, Bo choć czasem miło, w miłość tylko wierzę. Wsiąknie w papier wszystko, na mnie nie nakrzyczy. Może w takim razie przejdę już do rzeczy…

Jesteś dla mnie wszystkim tak niesamowicie, Że Cię chyba cenię ponad własne życie. Jesteś w każdej myśli, którą ja wymyślam. Chciałbym wreszcie ujrzeć, jak się któraś ziszcza.

Kocham Twoje słowa, nawet te niemiłe. Z Tobą każdą, krótką nawet, cenię chwilę. Lubię, gdy się śmiejesz, chciałbym łzy ocierać. Chcę rozmawiać z Tobą, piątek, czy niedziela.

Pragnę mieć Cię blisko, tulić i całować. Czy to jakiś wstyd? Czy mam się z tym schować? Chcę być z Tobą młody i za lat kurtyną. Zrozum to nareszcie – KOCHAM CIĘ, DZIEWCZYNO!!

  • EPILOG – Skłamałbym, stwierdzając, że to tyle, wszystko. Zaraz rzucę temat na rozmowę „śliską”. Ty się bardzo boisz, a mnie się wydaje, Że ciągła niepewność odpycha nas dalej.

Jeśli chcesz zaczekać – zgoda, poczekajmy. Lecz błagam, choć troszkę ciepła sobie dajmy. Nie martw się – zostanę, mogę długo czekać. Ale nie oczekuj, bym kochał z daleka.

Ale serce

Mógłbym krzyczeć, ranić, nienawidzieć. Iść bez żalu poprzez całe swoje życie. Mógłbym okraść, zgwałcić, nawet zabić. Gdybym zechciał, pewnie dałbym sobie radę.

Ale jeszcze serce mam.

Mógłbym odejść, tułać się po świecie. To nie trudne, tyle miejsc na Ziemi przecież. Zrzucić winę na obcych mi ludzi. Gdybym zechciał, nie cierpiałbym wcale dłużej.

Ale tutaj serce mam.

Mógłbym być sam, nie kochać nikogo. Mniej bym płakał, gdybym poszedł taką drogą. Tą samotność nazwałbym ideą. Nigdy więcej nie żyłbym samą nadzieją.

Ale w Tobie serce mam.

Daleko-niedaleko

Gdzieś daleko stąd, gdzie nie sięga wzrok, Jestem razem z nią już nie pierwszy rok. Ponad nami dach wspólny, piękny dom, W środku krzesła dwa, oba nasze są.

Gdzieś daleko stąd, gdzie nie dotarł czas, Jestem razem z nią już każdego dnia. Minął dawno strach, przestaliśmy drżeć, Żal tęsknoty zgasł, zawsze mamy się.

Niedaleko stąd, tydzień, może dwa, Rozmawiałem z nią ten ostatni raz. Między nami nic nie ma przecież, bo Nie dzieli nas nic; a czy łączy coś?…

Po staremu

Dzień mi całkiem szybko minął, wzeszło słońce, przyszły chmury. Czas zabity nożem zginął, obejrzałem jakieś bzdury.

Z czwórki zrobi się wnet piątka, maj na czerwiec wnet przeskoczy. Nie znajdziesz w swym czasie kąta, nie popatrzę w Twoje oczy.

Tydzień minie jeden, drugi, zanim znajdziesz dla mnie chwilę. Czas powstanie z grobu długi, znów oddali nas o mile.

Wszystko ciągle jest niepewne, ciągle czegoś tam się boisz. Niecierpliwy jestem pewnie, ale… czemu w miejscu stoisz?

Chciałbym w ustach Twych usłyszeć upragnione słowo: kocham. Czas przynosi tylko ciszę, telefon na wagę złota.

Kiedy znowu się spotkamy, wszystko po staremu będzie. Trochę razem pogadamy, nie zapytasz mnie, czy tęsknię…