Poranna mgła opada, a łąki budzą się. Nastaje znów jesienny, bezbarwny, zwykły dzień.
Znów słońce się unosi nad horyzontu skroń. A zimny wiatr podaje nagim gałęziom dłoń.
Rzęsisty deszcz znów płacze, jak dziecko daje znak. Tęcza się nie ukaże, nie wzleci żaden ptak.
Na niebie straszna pustka, na ziemi brak nam miejsc. Lecz promień słońca błyska gdzieś w głębi ludzkich serc…