Zakup działki – część VII

Podpisaliśmy umowę przedwstępną na kupno ziemi. Właścicielki okazały się dwoma bardzo miłymi paniami. Co prawda wycofały się z oferowanych wcześniej 1700zł upustu za ten nieszczęsny pas zieleni, ale za to zrezygnowały z wzięcia pieniędzy za udziały w drodze dojazdowej. Zapłaciliśmy 7000zł zadatku (musieliśmy się zapożyczyć, ale to tylko do czasu wzięcia kredytu) i za 45 minut spędzonych u notariusza na odczytaniu i podpisaniu umowy zapłaciliśmy 878zł. Okazało się że w księdze wieczystej działek jest wpisana służebność przechodu i przejazdu przez działkę dzielącą drogę wewnętrzną od głównej ulicy więc póki nawet nie będzie jeszcze nowozaplanowanej ulicy dojazdowej, będziemy mieli jak chodzić na przystanek 🙂 A swoją drogą, lista służebności i współudziałów, której znaczenie sprowadza się do tego że mamy uliczkę którą możemy dojść i dojechać na działkę brzmiała jak zaszyfrowana przynajmniej 128-bitowym kluczem. Wymienione było chyba z 8 numerów działek i ze 4 księgi wieczyste. Będzie co sprawdzić w wydziale ksiąg sądu rejonowego 🙂

Zakup działki – część VI

Byliśmy w urzędzie miejskim żeby się dowiedzieć co i jak z tym lasem, który będziemy musieli posadzić na działce w ramach „pasa zieleni izolacyjnej”. W biurze planowania, czynnym raz w tygodniu od 12 do 17, odsyłano nas ze trzy razy z pokoju do pokoju. W końcu trafiliśmy na urzędniczkę, która pięknie wyjaśniła nam, że sadzenie lasu to dla naszego dobra, żeby nam nie wiało, że owszem – mogą zaplanować komuś las na działce, a także że płacenie za wypis i wyrys 7zł/kartkę jest OK, bo urząd ma za mało kasy z podatków i dlatego kopia planu umieszczona w internecie ma niską jakość czyniącą z niego coś totalnie bezużytecznego. Pani praktycznie nie dało się wejść w słowo i choć była dosyć miła, niestety nie potrafiła nam powiedzieć nawet czegoś tak prozaicznego, jak gęsto mamy ten las sadzić ani co nam grozi jak lasu nie posadzimy. Za to skierowała nas do czynnej codziennie urbanistyki…

…gdzie G wypytywał w zeszłym tygodniu i niczego się ciekawego nie dowiedział.

Tutaj mała dygresja – załatwianie spraw w urzędzie jest jak kiepska komputerowa gra przygodowa. Często jest tak, że zakres możliwych do zrobienia rzeczy zmienia się tylko i wyłącznie w zależności od tego, z kim się wcześniej rozmawiało.

Pani w urbanistycznym powiedziała, że sama nie wie i też się zastanawiali z mężem, czy między te nasadzone drzewa da radę np. samochodem wjechać. Ale skierowała nas do pokoju, gdzie pracują inspektorzy udzielający pozwoleń na budowę i tam przemiła pani rozwiała nasze wątpliwości.

Oczywiście nieoficjalnie.

Oficjalnie, projekt zagospodarowania terenu musi zawierać projekt tych nasadzeń.

Nieoficjalnie, nikt tego nie sprawdza (bo „mogły nam przecież nasadzone drzewa przemarznąć i nie wyrosnąć”).

Czyli – w projekcie będzie gęsty las, a my zrobimy spokojnie jeden-dwa rzędy drzew, a reszta to będą krzewy i zwyczajny ogród. A w razie czego oczywiście ktoś będzie miał na nas haka 😉

Zakup działki – część V

G odebrał w urzędzie wypis i wyrys z planu zagospodarowania. Kilka kartek A4 za 70zł 🙁 Poza nakazem zasadzenia prawie lasu (do wyjaśnienia w poniedziałek w urzędzie, w inne dni ani telefonicznie się nie da) jest jeszcze potencjalny problem z tym, że sąsiednie działki mają dopuszczoną działalność produkcyjno-usługową (ale wykluczone są warsztaty samochodowe, to chyba nic uciążliwego tam nie powstanie – może Biedronka albo inne Netto tam zrobią?).

Zakup działki – część IV

G dzwonił do urzędu miasta, żeby się spytać czy może już przyszykowali wyrys i wypis. Pani najpierw była zdziwiona że już dzwonimy, bo „pismo dopiero wpłynęło” (hehe, 5 dni = dopiero co), ale potem przełączyła do innej pani, a ta powiedziała, żeby zadzwonić w piątek to może już będzie gotowe.

Po pracy G podjechał też do przyszłych sąsiadów. Ale daleko mieszkają 🙂 W każdym razie, sympatyczni ludzie. Budują się w podobny sposób co my – postawić dom, a potem jakoś go wykończyć pomału. Rozmawialiśmy głównie o przyłączach. Sąsiedzi chcą wiercić studnię i zbudować szambo. W połowie lutego odbierają warunki przyłącza elektrycznego. Ma podobno być budowana nowa trafostacja która podpięta będzie do linii 15kV która jest niedaleko. Na szczęście na koszt Enei 😉

Sąsiad powiedział, że jeśli koszt podpięcia do wodociągu podzielony na 2-3 sąsiadów byłby nie za duży, to też się na to pisze. Zobaczymy więc co powiedzą w wodociągach. W sumie, studnia z własną wodą niegłupia rzecz, np. podlewanie ogródka jest prawie za darmo wtedy 🙂 G zastanawia się też czy nie zbudować przydomowej oczyszczalni ścieków.

Zakup działki – część III

Kto oglądał „Dwanaście prac Asteriksa”, wie czym jest „dom, który czyni szalonym”. Kto załatwiał coś w polskich urzędach, też to wie.

G pojechał rano do urzędu miasta, żeby złożyć wniosek o wypis i wyrys z planu zagospodarowania miasta. Mimo że jest to kwestia skserowania kilku stron z dokumentu (który po południu G znalazł nawet w PDFie w sieci, tyle że z nieczytelnymi mapkami) – urząd nie robi tego od ręki. Ba, ma na to 30 dni. No ale babka w okienku powiedziała, żeby „już” po tygodniu się dowiadywać.

G był jednak uparty i postanowił zajrzeć do planu – bez wypisu, tylko zajrzeć – na miejscu. W informacji skierowali go do okienka 39, a tam się okazało że nasza działka to nadal łąka (swoją drogą, mapa w okienku 39 to ta sama, którą G kupił wczoraj za 93zł). Pani z okienka 39 skierowała G z powrotem do informacji. Tam skierowali go do pokoju jakiegoś tam na III piętrze. No O.K., G pojechał tam i… dowiedział się że pokój na III piętrze przyjmuje interesantów tylko w poniedziałki. Informacja o tym nie wie :> Ale kolejna (trzecia już) osoba skierowała G do pokoju na II piętrze. A tam skierowali go do pokoju 209.

Pomijając, że z 15 minut G siedział i czekał, aż pani z pokoju 209 skończy telefonicznie rozmawiać z jakimiś znajomymi (oddajmy jej tyle, że na temat budownictwa), przynajmniej czegoś się tam dowiedział.

Otóż przez naszą przyszłą działkę jest wytyczony pas zieleni izolacyjnej. Szerokość minimum 12 metrów! Nie dość że na naszej ziemi, to jeszcze sami musimy nasadzić drzewa!!! Noż k…

Dlaczego tak jest, pani już nie wiedziała, bo plan kończy się na tymże pasie. Czy za nim, a tuż obok naszej działki, będzie autostrada, fabryka boeingów czy kopalnia – nie wiadomo.


G znalazł w internecie bieżący plan i kupę dokumentów co do różnych przeznaczeń działek w Wielgowie. Najpierw okazało się, że to oczyszczalnia ścieków. Potem – już lepiej – że tylko przepompownia (przepompownię miałem obok siebie w Dąbiu i była cicha, i nieśmierdząca). W końcu – że ten pas zieleni ma tylko funkcję wiatrochronną.

Tak więc jest postęp – nie będziemy mieli pod nosem śmierdzących czy hałasujących obiektów. Ale do jasnej cholery, kto wymyślił żeby 1/4 działki komuś zasadzać na jego koszt lasem??


Wieczorem zadzwonił pośrednik (G dzwonił do niego powiedzieć co znalazł w planie zagospodarowania). Podobno ma tam powstać luksusowe osiedle i dlatego developer sobie zażyczył zieleni izolacyjnej (ciekawe gdzie trzeba „posmarować”, żeby z takiego powodu mieć specjalny projekt w planie). No ale problem jak dla mnie zostaje – czemu przez naszą działkę?? Pośrednik uspokaja, że to źle wytyczone jest. Ale jak na piśmie tego mieć nie będziemy, to nie wierzymy 🙁