Papierowy bukiet

Bukiet papierowych kwiatów to wszystko, co mogę dać – parę tak nieśmiałych słów, gdy nie mogę w nocy spać.

Może powiesz, że to mało i tak zawsze wierzę, że to, co raz się napisało nigdy się nie zmieni, nie.

Czarnych liter ciąg na kartce, może nie zrozumiesz ich. Chłodną mową tak naprędce skreślisz nasze wspólne dni.

Może jednak Ty masz rację – ja nie mogę kochać Cię. Miną kolejne wakacje, spokojnie zapomnij mnie…

Wspomnienia

Znalazłem wiersze z dawnych dni, gdzieś w zeszycie zapisane. Nie taki w nich miałem być, moje słowa zamazane.

Pozornie nic nie zmienia się, wciąż marzę o tym samym. Znów wielki się nie ziścił sen, a cel jest coraz dalej. I chciałbym wreszcie siłę mieć…

Były chwile radości gdzieś daleko, była i nadzieja w swej głupocie. Odpłynęła swoją rzeką, zostawiając mnie na lodzie.

Były chwile zrozpaczenia, kiedy wiatr dął prosto w oczy. Wszystko, wszystko się znów zmienia, nowy rozdział w życiu kroczy…

Nic się nie zmienia od lat, niezmienny życia mego bieg. Wspomnień dawnych blady blask nie dobędzie mnie na brzeg…

Nie można uciec

Chciałem się zabić – zrezygnowałem, bo to był dla mnie zbyt łatwy chwyt. Miałem nóż w ręku – nagle wspomniałem tych, co być może, po mnie i łzy…

Chciałem coś zmienić – by było lepiej, zacząłem kłamać, nie wyszło nic. Zgubiłem prawdę – naprawdę nie wiem, po co mi było tak głupio żyć…

Chciałem porzucić – zacząć od nowa, wziąć jeszcze jedną, ostatnią z szans. Już uciekałem, gdy Twoje słowa mnie przekonały, by tutaj trwać…

Dziś obojętny – wszędzie tak samo, ludzie się broczą niewinną krwią. Nie ma już sensu żadna nadzieja, nie ma już dokąd uciekać stąd…

Przyjaciele

Kiedy dosyć już masz wielkich spraw i ich łajdactwa, kiedy sama gdzieś śpisz pośród kłamstwa. Pomyśl czego chcesz i dlaczego nie umiesz cieszyć się tym, co już masz. Powiedz głośno, czego pragniesz, być może będzie całkiem inaczej.

Gdy upadnie Twój świat, runą w gruzy Twe marzenia, kiedy przed Tobą szmat różnych spraw do załatwienia. Nic nie przejmuj się, tylko zacznij się cieszyć wszystkim, co dawno masz. Przecież ciągle masz tak wiele – są blisko Ciebie, to przyjaciele…

Drżeniem rąk

Znów ciemna noc zapadła, pogasły światła już. Ostatnia gwiazda spadła, a księżyc odszedł w nów. I ona była sama, nie miała dokąd pójść. A nad nią była brama, wrośnięta w złoty bluszcz…

Odeszli od niej wszyscy, ludzie gardzili nią. Gdy kiedyś poszła do nich, wyrwali radość z rąk.

A miała wielkie plany i często śmiała się, a kiedy ją ranili, nie dała swoich łez. Gdy kiedyś ją złapali, jak okradała sklep, nie znaleźli niczego, lecz tylko czerstwy chleb…

Odeszli…

Znów ciemna noc zapadła, pogasły światła już. Zasnęła gdzieś na ławce i nie chciała nic czuć. A wtedy z mroku nocy przyszedł do parku on. Ukląkł tuż przy dziewczynie, okrył ją drżeniem rąk…