Czas

Kolejny wieczór zabija dzień, żaby rechoczą, gwiazd błyszczy sto. Znów nie widziałem w ogóle Cię, w uszach nie zabrzmiał kochany głos.

Jutro dzień wstanie, obudzi świat, ptaki pod niebo wzbiją swój śpiew. Znów nie pozwoli Ci na mnie czas, nawet na chwilę nie spotkam Cię.

Za cały tydzień, może za dwa, gdzieś może wreszcie zobaczę Ją. Najbardziej boli, gdy mówi, jak Ją to wkurzyło, że tęsknię wciąż…

Dwa serca

A oto ja… Nie bez zalet, nie bez wad. Mała dusza, serca ślad. W złych nawyków czarną toń zanurzam swą małą dłoń. Jednak czasem na gór szczyt umiem wspiąć się dobrem swym.

I oto Ty… Od wad wolny nie jest nikt. Nie ma ludzi całkiem złych. Możesz mówić mi, co chcesz, nie uwierzę, żeś jest złem. Zawsze serca uczuć kształt zaokrągli każdy kant.

Więc oto My… Razem dobrzy, tak jak nikt. Kocham ja i kochasz Ty. Każde dla drugiego chce lepszym być, niż dobre jest. Uwierz proszę, po co strach, razem mamy serca dwa!…

Pamiętaj…

Gdyby skończył się czas, ustał słoneczny blask, gdyby zapadł się świat, zginął poranny brzask, gdyby rozpadł się w pył świata bezkresu mit, gdyby zamarzły łzy i zasnęły Twe sny, gdyby złamał Cię wpół cierpki smak gorzkich słów, gdyby zabrakło już woli wytrwania tu, gdybyś uciekła stąd na nieznany nam ląd, gdybyś zwątpiła w nią, moc dotyku Twych rąk, gdyby skończył się czas, życie przestało trwać, gdyby spalił się świat, Ty pamiętaj, że ja będę przy Tobie gdzieś, będziesz wciąż miała mnie, w końcu dobrze już wiesz – nad szczęście kocham Cię!

Na wiosnę

Bukiet konwalii, białych dzwonków wiosny upojnej woni czar rozlał radosny. Słońce wysoko, jak korona nieba, ciepło przyniosło, co go sercu trzeba.

Ten powiew wiatru, który twarze smaga, gwiżdże melodię, co nut nie wymaga. Deszczyk rzęsisty zmoczy czasem drogi, pachnący majem ciepły jest, nie srogi.

Zieleń wraz z bielą, liście tulą kwiaty, miasto zakwitło i wszystkie rabaty. Trzymam dłoń Twoją, lekki znak czułości, najmilszy dla mnie dar Twojej miłości.

Cisza na morzu

Już od tygodnia nie wieją wiatry; ucichły, opuściłem więc żagle i stanęliśmy w miejscu, by zaraz łódź poczęła dryfować. Dokąd?…

Pozostało pragnienie słodkiej wody, tęsknota za lekkim podmuchem słowa-bryzy, by znów ugięło żagle; byśmy kontynuowali tę podróż. Dokąd?…

Pożar i sposób, w jaki go niegdyś ugaszono, a zdmuchnięto tę gwiazdę lodowcem, strawił wszystkie mapy; jesteśmy sami; zachmurzone od dymu niebo też nie ułatwia nawigacji. Dokąd?…

Cisza na morzu zdaje się krzyczeć, zamknąłem swój własny w niej krzyk; tułamy się między horyzontem, a horyzontem malutcy, jak w łupinie orzecha. Dokąd?…

Nie żądam od nas wielkości, nie marzę o sztormie, namiętności bałwanów; chcę tylko tej delikatnej bryzy, tego skrawka wspólnego uczucia i wiary, że jednak jesteśmy na morzu.