Zamiast długiego, smutnego listu

Może to tylko twoja pomyłka, nic poważnego, niewielki błąd. Może zbyt wiele pragnąłem tylko, gdy chciałem dotknąć twych drżących rąk.

Może masz rację – nie twoja wina, że pomyślałaś, że kochasz mnie. Może to zabrzmi, jak wielka drwina: i ja myślałem, że tak już jest.

Może nie było słów jednoznacznych, słyszałem tylko, com słyszeć chciał. Lecz czy zrozumieć mogłem inaczej, kiedy mówiłaś, że tylko ja?

Może nie muszę wszystkiego wiedzieć, w końcu nie jestem powiercą twym. Ty nie chcesz mówić. Ja chcę powiedzieć: Będę cię kochał, dopókim żyw.

W górską noc

W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł pewien ktoś. Niebo w gwiazdy stroi się, wkoło szum wiekowych drzew.

Smutna cisza w uszach grzmi, ktoś się bardzo przejął tym. W oku błyszczy srebrna łza, odbite w niej światło gra.

W dole latarenki miast, w górze milion mruga gwiazd. Ktoś cierpiący widzi je, serce się na strzępy rwie.

Gdzieś w oddali mieszka ta, którą biedak kocha nasz. Teraz jednak bez niej jest, sam z zapartym tkwi tu tchem.

Smutna cisza w uszach grzmi, nikt nie przejmie się już tym. Ktoś w bezruchu w górach trwa, zastygła już srebrna łza.

Uśmiech błyszczy w oku, i chyba ma ktoś piękne sny. Rękę jego anioł wziął, odeszli daleko stąd.

W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł inny ktoś. Niebo w Księżyc wtula się, wkoło szum tajemny drzew…

W anielskich ramionach

Może dziś zamknę oczy na zawsze. W objęciach anioła ukoję mój ból. Świat się stanie dla mnie jak najdalszy. W cieniu znikną tęsknota i znój.

To nieważne, co o mnie powiedzą. Tak naprawdę, to nie znał mnie nikt. Me anioły mnie teraz prowadzą Tam, gdzie będę w miłości już żył.

Cóż mnie trzyma tu, na tej Ziemi? Czy bolesny przyjaciół mych brak? Ja i anioł mój zbyt dobrze wiemy Że i Anna nie w sercu mnie ma.

Co mam zrobić, bym zamknął me oczy I nie otwarł ponownie już ich? Mój aniele, ja ciebie tak proszę Weź mą rękę i spraw, żebym znikł…