Poczytuję sobie ostatnio książkę Roberta Wrighta Nonzero i nie mogę się nie zastanowić nad niektórymi sprawami.
Książka traktuje szeroko o antropologii kultury, jednak głównym jej celem jest pokazanie oryginalnych poglądów Roberta Wrighta na rozwój kultury w różnych społecznościach. A poglądy te mówią o tym, że kultura podlega procesowi analogicznemu do biologicznej ewolucji; tak jak biologiczna ewolucja powiela najlepsze geny i usuwa te niespełniające warunków przetrwania, tak ewolucja kulturowa powiela „memy” i dokonuje na nich selekcji „naturalnej”. Pod pojęciem „memy” rozumie się pewną wiedzę, informację, technologię. Może to być zarówno mem tabliczki mnożenia, jak i mem uprawiania roli, mem łowiectwa czy mem „płynięcia na zachód”.
Wright stawia tezę, iż pojedyncze osoby w społeczności stanowią „neurony”, z których każdy posiada jakieś memy. W miarę postępu technologii komunikacji i wzrostu nie tylko liczności samego społeczeństwa ale i stopnia jego zorganizowania, memy mogą przenosić się coraz dalej i dalej oraz – modyfikowane przez inne „neurony” – podlegać ewolucji. Tak więc np. gdy Kolumb zaproponował wyprawę na zachód, Włosi nie byli zainteresowani sponsorowaniem takiego przedsięwzięcia. Portugalczycy zaryzykowali i mem „płynięcia na zachód” okazał się korzystny dla ich społeczeństwa. Informacja o tym rozniosła się po Europie i tym sposobem mem „płynięcia na zachód” przetrwał.
Nie będę tu przytaczał całego ciekawego wywodu Wrighta (przeczytałem dotąd jakąś połowę książki), kto ciekawy niech przeczyta. Ja przejdę natomiast do tematu tego wpisu.
Zainspirowany rozmyślaniami o możliwościach przeżycia totalnego indywidualisty w dzisiejszym świecie (patrz: Indywidualizm nie ma sensu) oraz niektórymi z wyjaśnień złożoności naszych społeczeństw w Nonzero, doszedłem do – myślę że dość ciekawego – wniosku.
Otóż wydaje mi się, że niemożliwe jest osiągnięcie pełnej wolności przez pojedynczą jednostkę. Najmniejszym „obiektem”, który może być obiektywnie w pełni wolnym, jest społeczeństwo. Nie jest wolny Jan Kowalski, ale już całe społeczeństwo polskie – tak.
Nieskrępowana niczym wolność jednostki jest niemożliwa do osiągnięcia. Pomińmy nawet skrajne przykłady typu „nie jestem wolny, bo nie mogę odstrzelić sąsiada który o 2 w nocy słucha na cały regulator disco polo”. Ale jakże nazywać „wolną” osobę, która – będąc w jakiejś tam mniejszości – musi płacić podatki na państwo prowadzone zgodnie z modelem, którego osoba ta nie uznaje? Jakże nazywać „wolną” osobę, której wolność słowa ogranicza się w zasadzie do anonimowego pokrzykiwania na internetowych forach (i to nawet to pod cenzurą moderatorów), gdyż dostęp do „wolności słowa” jest tak naprawdę ograniczony przez koszty prowadzenia gazety, radia czy telewizji? Jakże nazywać „wolną” osobę, która ze względu na wyznawaną religię jest nieustannie narażana na szykany nawet ze strony „demokratycznych” władz (vide rząd Francji vs Muzułmanie)?
Wolność jednostki to fikcja!
Na poziomie całego społeczeństwa wolność jest możliwa do osiągnięcia. Co więcej, jest ona osiągana. Społeczeństwo jako całość nie jest szykanowane ze względu na religię, bo ta o największej liczbie wyznawców staje się automatycznie religią dominującą. System państwowy jest mniej więcej skonstruowany zgodnie z modelem, który popiera społeczeństwo jako całość, więc i tu społeczeństwo nie ma ograniczonej wolności. Wolność słowa uprawiają gazety, które by się sprzedać, muszą przedstawiać opinie zgodne z opinią większości społeczeństwa, więc i tu ograniczenia wolności nie ma.
Tak więc mamy wszyscy wolność… jako społeczeństwa. Pojedyncze osoby – o ile nie są wyrwanymi z rocznika statystycznego kartkami – pełnej wolności nie osiągną nigdy. Ze społeczeństwa narzucającego zasady większości wyrwać się prawie nie da, gdyż większość z nas nie jest w stanie na własną rękę nawet pozyskać żywności. Pojedynczy sprzeciw także nie na wiele się zda.
Jedynym sposobem, by poszerzyć swoją wolność jest znalezienie dla swoich poglądów odpowiedniej grupy. Niech to będzie poradą dla tych, którzy chcą zmieniać system. Działanie w pojedynkę jest skazane na niepowodzenie.