Dzień mi całkiem szybko minął, wzeszło słońce, przyszły chmury. Czas zabity nożem zginął, obejrzałem jakieś bzdury.
Z czwórki zrobi się wnet piątka, maj na czerwiec wnet przeskoczy. Nie znajdziesz w swym czasie kąta, nie popatrzę w Twoje oczy.
Tydzień minie jeden, drugi, zanim znajdziesz dla mnie chwilę. Czas powstanie z grobu długi, znów oddali nas o mile.
Wszystko ciągle jest niepewne, ciągle czegoś tam się boisz. Niecierpliwy jestem pewnie, ale… czemu w miejscu stoisz?
Chciałbym w ustach Twych usłyszeć upragnione słowo: kocham. Czas przynosi tylko ciszę, telefon na wagę złota.
Kiedy znowu się spotkamy, wszystko po staremu będzie. Trochę razem pogadamy, nie zapytasz mnie, czy tęsknię…