Parę słów na odchodnym

Chodź tutaj mała, mam parę słów. Nie rozmawiamy od dawna już. Nie chcesz rozstania, lecz muszę iść. Trzeba mi dalej do przodu żyć. Bywało fajnie – z pewnością tak. Dziś po tym wszystkim nie został ślad. Nie chcę wspominać tych wspólnych dni. Nie chcę już słuchać wymówek twych. Nie będę dłużej już słuchać kłamstw. Wiedz, że to mówię ostatni raz.

Chodź tutaj mała, mam parę słów. Czy wiesz, jak wielki sprawiłaś ból? Mogłaś powiedzieć, że to był błąd i nieomylnie odjechać stąd. Szukałem rady, znalazłem nóż wbity w me plecy przez kogoś z gór. Musiałem zabić mych uczuć bieg. Zdusiłem serce, płynąc na brzeg. Dziś coraz szybciej odchodzisz w cień. Wkrótce zapomnę każdy nasz dzień. Został sentyment do paru miejsc, lecz on nie boli, czy o tym wiesz?

Chodź tutaj mała, mam parę słów. Czemu nie umiesz się w miłość wczuć? Cóż ci zaszkodzi powiedzieć mi prawdę, dlaczego nie chcesz mą być?? Dlaczego mówisz, że ranię cię?! Przecież to nie ja zmieniłem cel! Możesz się gniewać, jeżeli chcesz. Wiem, że mam rację. Czy ty to wiesz?

Zamiast długiego, smutnego listu

Może to tylko twoja pomyłka, nic poważnego, niewielki błąd. Może zbyt wiele pragnąłem tylko, gdy chciałem dotknąć twych drżących rąk.

Może masz rację – nie twoja wina, że pomyślałaś, że kochasz mnie. Może to zabrzmi, jak wielka drwina: i ja myślałem, że tak już jest.

Może nie było słów jednoznacznych, słyszałem tylko, com słyszeć chciał. Lecz czy zrozumieć mogłem inaczej, kiedy mówiłaś, że tylko ja?

Może nie muszę wszystkiego wiedzieć, w końcu nie jestem powiercą twym. Ty nie chcesz mówić. Ja chcę powiedzieć: Będę cię kochał, dopókim żyw.

W górską noc

W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł pewien ktoś. Niebo w gwiazdy stroi się, wkoło szum wiekowych drzew.

Smutna cisza w uszach grzmi, ktoś się bardzo przejął tym. W oku błyszczy srebrna łza, odbite w niej światło gra.

W dole latarenki miast, w górze milion mruga gwiazd. Ktoś cierpiący widzi je, serce się na strzępy rwie.

Gdzieś w oddali mieszka ta, którą biedak kocha nasz. Teraz jednak bez niej jest, sam z zapartym tkwi tu tchem.

Smutna cisza w uszach grzmi, nikt nie przejmie się już tym. Ktoś w bezruchu w górach trwa, zastygła już srebrna łza.

Uśmiech błyszczy w oku, i chyba ma ktoś piękne sny. Rękę jego anioł wziął, odeszli daleko stąd.

W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł inny ktoś. Niebo w Księżyc wtula się, wkoło szum tajemny drzew…