Powiędły słowa, co krzyczą w nas. Pogasły światła nie pierwszy raz. Dzień spalił noce ostatniej krwi. Deszcz zmywa znowu błyszczące łzy.
A przyjaciele zamknęli drzwi i Twój kochanek znów ze mnie kpi. Moja samotność tu ze mną jest; póki jest przy mnie, nie będzie źle…
Gesty straciły swój słodki smak, znów nakreśliły mi tysiąc wad. Uśmiech już spłonął, zgasł jego blask. I nikt już nie chce wzlecieć do gwiazd.
Gdy przyjaciele zamknęli drzwi, a Twój kochanek wciąż ze mnie drwi, moja samotność tu ze mną jest. A gdy jest przy mnie, nie jest tak źle…