Skrzydła moje zwiędły. Pióra plami krew. Próbują trzepotać… Nie udaje się.
Wzbiłem się wysoko. A tuż obok Ty. Upadek zaboli… Lecz jeszcze nie dziś.
Nic mi teraz nie jest. Jeszcze lecę w dół. Ciągle się przybliża przyziemności grunt.
Skrzydła mi odcięłaś. Weź – zatrzymaj je. Sama mi je dałaś; skoro idziesz – weź…