Nie mam dokąd pójść, z kim porozmawiać, nie mogę płakać, nie mam się komu wyżalić. Nie mam nikogo prawie na tym świecie. Jedyna przyjaciółka rozdziera me serce. Kocham ją, ona wie. Chyba i ona mnie kocha, ale nie wiem… Jest tyle „tak” i tyle „nie”. Każe mi czekać tak długo, sama jest pewna. Dotąd ratowała mnie przed utonięciem w obłędzie. Informacje: nienawiść, kłamstwo, śmierć, wojna i koniec. Szaleństwo egzystencji. Pragnienie odejścia i śmierć z własnej ręki – zbyt łatwa. Tracę jedyną podporę, powoli osuwam się w schizofrenię tej Ziemi. Tonę. Zwariuję. Umieram boleśnie. Lecz ona poda mi rękę, gdy będzie zbyt późno…