G pojechał koło 8:30 do ZUSu odebrać zaświadczenie, które miało być dwa dni temu po południu gotowe. Ale zaświadczenia nie ma. „Proszę poczekać ~50 minut to będzie”. Na to G nie poszedł. On nie pracuje w urzędzie i czasem musi być w pracy punktualnie. „To proszę jechać na IX piętro”.
Na IX piętrze pani urzędnik z wielką łaską stargowała z 50 do 40 minut. Tyle że z 10 minut jechałem windą i czekałem aż mnie wpuszczą przez domofon 🙂 To się G uparł. To go odesłali do naczelniczki.
Naczelniczka wdała się z G w – co prawda kulturalną i spokojną – dyskusję jak to urzędnikom źle bo wydruk zaświadczenia to nie wpisanie numeru NIP czy PESEL + wydruk, a katargo z którą nie da się uporać w 8 dni. Ale w końcu po jakichś 5-10 minutach zaświadczenie przyniesiono i G je odebrał. Uff.