W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł pewien ktoś. Niebo w gwiazdy stroi się, wkoło szum wiekowych drzew.
Smutna cisza w uszach grzmi, ktoś się bardzo przejął tym. W oku błyszczy srebrna łza, odbite w niej światło gra.
W dole latarenki miast, w górze milion mruga gwiazd. Ktoś cierpiący widzi je, serce się na strzępy rwie.
Gdzieś w oddali mieszka ta, którą biedak kocha nasz. Teraz jednak bez niej jest, sam z zapartym tkwi tu tchem.
Smutna cisza w uszach grzmi, nikt nie przejmie się już tym. Ktoś w bezruchu w górach trwa, zastygła już srebrna łza.
Uśmiech błyszczy w oku, i chyba ma ktoś piękne sny. Rękę jego anioł wziął, odeszli daleko stąd.
W pewną czarną, górską noc na szlak wyszedł inny ktoś. Niebo w Księżyc wtula się, wkoło szum tajemny drzew…