Małe zaproszenie

Pośród wzgórz Irlandii, na wysokiej skale wybuduję zamek, będzie lśnił wspaniale. Z okien będzie morze szum w komnaty lało, wśród kamiennych murów echem będzie grzmiało.

Pośród starych lasów poprowadzę drogę, nikt z tych, co przybędą, mi nie będzie wrogiem. Trakt ten poprowadzi przez zielone knieje, każdy, kto w potrzebie, znajdzie w nich nadzieję.

Poślę widokówkę o porannej rosie, w kilku słowach Ciebie na zamek zaproszę. Weź go, jeśli zechcesz; nie chcę wiedzieć nawet, czy przyjeżdżasz do mnie, czy tylko na zamek…

Oda do matki głupiego

Tyś mnie wychowała w tym okrutnym świecie. Tyś mi była w życiu niczym oko trzecie. Ty mnie nauczyłaś, jak mam znosić rany. Ty mi zasłoniłaś to, jak są zadane.

Tyś mnie prowadziła, trzymając za rękę przez serca cierpienia, samotności mękę. Ty mnie podnosiłaś, gdy już iść nie mogłem. Ty mnie pocieszyłaś, gdy mnie smutki zmogły.

Ty mnie przeprawiłaś poprzez potok wartki, stąd ta moja oda, do głupiego matki. Tyś mej naiwności bezkresna mierzeja. Ty mnie z życiem zdradzasz. Tyś moja nadzieja…

Brak

Brakło wody w oceanie, wygiął żagle wiatru brak. Już za chwilę deszcz ustanie, a po chmurach zniknie ślad.

Brakło piasku na pustyni i na wieczność przyszedł mróz. Bladym słońca blask uczyni, zniknie z nieba Mały Wóz.

Brakło ludzi w wielkim kraju, został pusty, tak jak nic. Wkrótce, w kwietniu, może w maju samotnie zakwitną bzy.

Brakło Ciebie przy mym boku, niczym bańka prysnął sen. Pewnie kiedyś, w którymś roku całkiem rozstaniemy się…

A ja kocham Cię. I nie mogę Cię mieć…

The thaw

Standing aside for such long time I wouldn’t mind if you were mine. Snowflakes still fall and winter calls letters in bold: „I need your love”.

„To warm me up, to bring new life I could endure all, I am sure”. Then the snow melts the way I felt when you did say: „Please, baby, stay!”

Now winter’s gone and so I’m done. You’ve said you don’t feel me, don’t long. You’re my best friend, I understand. Though it’s a lot, it’s not enough.

Wzory malowane przez mróz

Blady obraz wspomnień lśni na ekranie przeszłych lat. Jak na szybie zimą łzy tworzy wzory z dawnych dat.

Okna duszy pokrył szron w najzimniejszą z moich zim. Moja miłość – diabli z nią bawią się w piekielny rytm.

Stoi obok, słyszę ją pośród bicia innych serc. Cóż z przyjaźni, skoro dłoń jej nieosiągalna jest?…